Restaurację WOŁAWINA we Wrocławiu z wizytą jurorską  odwiedziła Iwona Musioł, ekspert kulinarny WIP

Niezwykłym miejscem w kulinarnym atlasie smaków okazała się restauracja z przekorną, ale i intrygującą nazwą „Woławina” we Wrocławiu Na przystawkę zamówiłam  tatar wołowy z marynowanymi kurkami, szalotką i oscypkiem, wędzonym lardo oraz anchois oraz pieczony kozi ser z konfiturą z czerwonej cebuli położonej na gruszce otoczonej raszponką z marynowaną dynią. Te przystawki wraz z wytrawnym czerwonym winem zaostrzyły mój  apetyty. Zupa – krem z leśnych grzybów z truflowym ravioli stanowiła wstęp do wielkiej uczty. Następnie zamówiłam  Tomahawk Steak z antrykotu z kością żebrową oraz niesamowite żeberka wołowe. Może to zabrzmi kolokwialnie, ale w nigdy i nigdzie nie jadłam  tak pysznej wołowiny! Widać od razu profesjonalizm kulinarny w przyrządzaniu tego trudnego w obróbce mięsa. Wołowina w tym wydaniu była tak nie prawdopodobnie miękka i  soczysta, że pod wpływem lekkiego nacisku języka niemalże rozpływała się w ustach. Była IDEALNA. Do tego podano n pieczone ziemniaki, frytki (ręcznie robione) oraz delikatną sałatę z warzywami w sosie winegret. Połączony smak wszystkich składników był absolutnie perfekcyjny i nieprzypadkowy. Stanowił niesamowitą kompozycję zapachów i smaków.Po tam sutym posiłku przyszedł czas na desery. Czekoladowy Sacher z belgijskiej czekolady oraz sernik z truskawek i białej czekolady spełnił oczekiwania dziecka drzemiące w każdym z nas. Wychodząc z restauracji  szczęśliwa i jednocześnie ociężała zaczęłam  powoli rozumieć etymologię nazwy Woławina ;-))